Monika Richardson: Jestem człowiekiem, który dąży do harmonii, ale nigdy jej nie osiąga. Życzę więc sobie, żeby się udało, chociaż na chwilę
Była prezenterka świętowała w ostatnim czasie urodziny i imieniny. Jak podkreśla, choć nie patrzy na PESEL, to stara się celebrować takie dni i spędzać je w gronie bliskich osób. Z tej okazji pozwala sobie również na refleksje i przemyślenia. Monika Richardson ma nadzieję, że uda jej się wkrótce osiągnąć równowagę i przerwać złą passę w swoim życiu, bo ostatnio ją nie rozpieszczało.
– Świętowałam urodziny ze swoimi dzieciakami, z rodziną i z bliskimi przyjaciółmi. Ja tak naprawdę świętuję każdy dzień, bo każdy może być ostatni. Jesteśmy już na tyle dojrzali i mądrzy, że to wiemy. Ale rzeczywiście, każde urodziny zmuszają troszkę do refleksji i ja też kilka miałam z okazji tego dnia – mówi agencji Newseria Lifestyle Monika Richardson.
We wpisie urodzinowym na Instagramie była prezenterka wspomniała ostatnie przykre wydarzenia ze swojego życia. Ma za sobą dość ciężki czas: upadek z konia, wypadek samochodowy i zmagania z alergią. „Życie chce mi ostatnio coś powiedzieć. Niby niegroźnie, niby nic mi się nie stało, ale trochę podśmierduje jakąś formą pobudki, nie sądzicie?” – zapytała swoich obserwatorów.
– Ja jestem takim człowiekiem, który dąży do harmonii, ale nigdy jej nie osiąga. Więc myślę, że może by się udało, tak chociaż na chwilę, żeby wszystko było w równowadze, tego bym sobie życzyła. Może to się uda – mówi.
Monika Richardson niedawno rozstała się ze swoim partnerem Konradem Wojterkowskim. Para wydała wspólne oświadczenie: „Nasza piękna, ponad dwuletnia przygoda życiowego partnerstwa się zakończyła. Przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil, ale też goryczy spowodowanych głównie noszonym przez lata doświadczeń bagażem życiowego bólu, cierpień, niepowodzeń, a czasem też traum wyniesionych z dzieciństwa. Oboje jesteśmy mocno poorani życiowo i nie było łatwo połączyć tego w jedną rodzinę. Od początku mieliśmy świadomość, że posklejanie naszych trudnych osobowości na «do końca» życia będzie graniczyło z cudem. (…) Rozstajemy się w przyjaźni. Nie walczymy ze sobą i nie «drzemy kotów»”.
Była dziennikarka zapewnia jednak, że najważniejszym wyzwaniem na maj jest egzamin dojrzałości jej córki, który wywołuje wielkie emocje. Mocno trzyma więc za nią kciuki, kibicuje jej i przeżywa wszystko o wiele intensywniej niż w przypadku matury syna.
– Powiem zupełnie szczerze, że tak jak staram się żyć tu i teraz i nie myśleć za bardzo o przyszłości, bo to jest podobno lękowe, tak w przypadku matury Zofii bardzo bym chciała, żeby już było po wszystkim. Zupełnie nie wiem, dlaczego przejmuję ten stres związany z egzaminem dojrzałości mojej córki, bo przy synu tak się nie stresowałam, a w końcu jest aspergerowcem i można by było podejrzewać, że będzie mu trudno. Ale on wyszedł z tego śpiewająco, a Zofia bardzo się stresuje, też nie wiem po co, bo oczywiście umie. Jest to zupełnie nieracjonalne – dodaje Monika Richardson.